„…żeby być geniuszem, wystarczy być sobą, ale żeby być sobą, nie wystarczy być geniuszem... człowiek musi walczyć o siebie, o swoją osobowość, o swój charakter, wobec charakteru naszego świata…”

We Wrocławiu zmarł Andrzej Bartyński, polski poeta, członek Związku Literatów Polskich, założyciel i prezes Klubu Inteligencji Niewidomej Rzeczypospolitej Polskiej, zdobywca trzech stopni Silwy (samokontroli umysłu), radiesteta i bioenergoterapeuta.

Andrzej Bartyński urodził się 25 maja 1934 roku we Lwowie. Kiedy miał 5 lat, rozpoczęła się II wojna światowa. Jako 9-letni chłopak uczestniczy w ruchu oporu (łącznik Аrmii Кrajowej). Za aktywny udział w ruchu oporu wraz z rodziną został aresztowany przez gestapo. Podczas przesłuchań traci wzrok.

W 1946 roku wyjeżdża do Wrocławia.

Studiował filologię polską na Uniwersytecie Wrocławskim.

Jako poeta debiutował w 1956 r. wierszem pt. „Rapsod o Jesieninie” na łamach czasopisma studenckiego „Życie Uniwersytetu”. W tym samym roku założył z kolegami Wrocławską Grupę Artystyczną „Dlaczego nie” skupiającą młodych poetów, prozaików, aktorów i artystów plastyków. W 1961 r. został członkiem Związku Literatów Polskich.

O sobie mówił: „Urodziłem się poetą i piszę to, co myślę, i robię to, co myślę, a to nie wszystkich zjednywa i przyjaciół jakby trochę mniej. Jako prezes ZLP mam takie credo: koleżeństwo, lojalność, przyjaźń. Moje środowisko traktuję nie tylko jako elitę społeczną, ale uczulam ich na wzajemną pomoc, odrzucenie zawiści. Człowiek, by się dobrze czuł, musi istnieć w grupie wsparcia. To ułatwia życie.”

Wiosną 2013 roku Andrzej Bartyński odwiedził Iwano-Frankiwsk (d. Stanisławów) i Lwów. Na zaproszenie Związku Pisarzy Obwodu Lwowskiego jako gość honorowy uczestniczył w festiwalu poezji „Młody Lew”, organizowanym przez zastępcę przewodniczącego Lwowskiego Obwodowego Związku Poetów Ukrainy Ołeksandra Gordona i przewodniczącego Iwano-Frankiwskiego Obwodowego Związku Pisarzy Ukrainy Jewhena Barana. Towarzyszył Bartyńskiemu obecny prezes Dolnośląskiego oddziału ZLP poeta Kazimierz Burnat.

Podczas spotkania poetyckiego w Iwano-Frankiwsku okazało się, że Andrzej Bartyński osobiście poznał również niewidomego polskiego poetę Ireneusza Morawskiego, zaprzyjaźnionego z polską poetką Haliną Poświatowską. Morawski został adresatem powieści autobiograficznej Haliny Poświatowskiej „Opowieść dla przyjaciela”, która została przetłumaczona na język ukraiński przez iwanofrankiwskiego dziennikarza Wołodymyra Harmatiuka, wydana przez wydawnictwo „Liłeja NW” na początku 2013 roku.

Andrzej Bartyński jest autorem: trylogia Taki świat (2001), Te są ojczyzny moje (1999), Wróć, bo czereśnie (1997); Wojna wyspa skarabeusz (1982), Gdzie Rzym, gdzie Krym, gdzie bar Cin-Cin (1977) i inne oraz liczne publikacje prasowe, radiowe, telewizyjne. Odznaczony Krzyżem Oficerskim i Kawalerskim OOP, Krzyż AK, Krzyżem Partyzanckim, Medalem KEN, Medalem Zwycięstwa i Wolności, Złotym Medalem za Zasługi dla Obronności Kraju, Odznaką Syn Pułku, Zasłużony Działacz Kultury i in. Członek ZLP, SPAM, Stow. Klub Inteligencji Niewidomej RP, Polski Związek Niewidomych, Związek Inwalidów Wojennych (stopień oficerski i patent Weterana Walk o Niepodległość i Wolność Ojczyzny), Związek Ociemniałych Żołnierzy. Działacz kultury, społecznik, socjopolityk na rzecz równouprawnienia osób niepełnosprawnych.

Ukraińskie tłumaczenia poezji Andrzeja Bartyńskiego autorstwa Wołodymyra Harmatiuka w 2013 roku weszły do almanachu „Od Iwano-Frankiwska do Wrocławia. Nieobecność adresata” w ramach 10. Międzynarodowego Festiwalu „Poeci bez granic”.

Obecnie poetka z Iwano-Frankiwska Switłana Bresławska pracuje nad tłumaczeniem tomiku poezji Andrzeja Bartyńskiego „Uczta motyla”.

Rapsod o Jesieninie

I
Niebo jest złote jak plaża
a nocą księżyc jak róża
Nie dla mnie przyświeca gwiazda
gdy mi się droga zachmurza
Płonie słońce nad światem
ludzie się w słońcu złocą
Do siedmiu czarnych bajader
odejdę ja białą nocą
Może mnie wspomni blondynka Joanna
zielonooka jak morska zieleń
a może wiatr mnie rozczuli jak szampan
gdy się spotkamy – ja i Jesienin

II
W przedpotopowej bryczce my obaj
bo księżyc się nie liczy
zaczęliśmy cwałować do cygańskiego miasta
Powiedziałeś mi wtedy o czymś dziwnym
o różach płonących na marne
o gorejącym Krzyżu Południa
co zabłąkanym objaśnia drogę
I powiedziałeś mi o zmierzchach
spokojnie smutnych przemytnikach
Tylko nie wiem od czego miałeś krew na mankiecie
i taką twarz z alabastru poeto w randze jesieni

III
Perło poezji wetknięta w morze
gdzie jesteś
Deszczu jesienny tragarzu łez najsmutniejszy
bądź gotów – gdzie jesteś
Z portu nadziei odpłynie nasz jacht
pod wiatr pod wiatr
W zgaszonym krzyku mew
ten step pod nami jest niepewny
ta toń pod nami to głębina
Fale na rozstawionych nogach biegną
a nam się czerwień róży śniła
pod wiatr pod wiatr

IV
Marmurowy obelisk nie ocali mnie
purpurowy twój dotyk – oman
idę manowcem – płakać się chce
O poły surduta wiatr się zazębia
niebo jest chmurne i ziemia pochmurna
idę za tobą jak Dante
idę za tobą
idę
już spopielała perła

V
Dzwoni księżyc tak cienko
jak dzwonek w maleńkiej operze
Kto mi zanuci „Wróć do Sorrento”
komu na tym zależy
Astry kwitną jesienne
Cyprian by je malował
blade i takie srebrne
jak ta łza księżycowa
Ach rośnie drzewo smutne
brzoza czarno-biała
Głowę swą jak trumnę
do jej pnia przykładam
A ty się nie wzruszaj tak łatwo Joanno
bo trzeba zapomnieć i wobec pamiątek
Jeśli nam serca z żalu się rozpadną
cicho odejdźmy i to jest początek

VI
Słyszycie jaki ze mnie trubadur
jak się tam do kochanki umizgam
jak samobójczą umiem tyradą
zagasać w pieśni i rozbłyskać
Myślicie, że szukam a ja znalazłem
wołacie żem upadł a ja nie zgasnę
Pod cięciem nocy jak od miecza
stacza się słońce – gwiazda grzywiasta
Podnoszę pięści i zaprzeczam
bo z każdej nocy świat wyrasta

(A. Bartyński) 1956 r.

Partnerzy

Współpraca

Partnerzy medialni


Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów

Up