Aleksander Kwaśnica (Fot. Danuta Stefanko)

Od pierwszych dni pełnoskalowej wojny rosyjsko-ukraińskiej Maltańska Służba Pomocy w Iwano-Frankiwsku, dawnym Stanisławowie włączyła się w pomoc walczącej Ukrainie. Wolontariusze między innymi przekazują pomoc humanitarną przesiedleńcom, wspierają również wojskowych. O obecnej działalności pomocowej oraz jej poszczególnych etapach, opowiedział wolontariusz Służby Aleksander Kwaśnica, w rozmowie z Danutą Stefanko z Radia CKPiDE.

Opowiedz, proszę, o Waszej działalności, jak zmieniła się ta działalność po wybuchu pełnoskalowej wojny?

Nie mogę powiedzieć, że nasza działalność się zmieniła. Byliśmy w takim przeczuciu wojny, bardzo mocno do tego przygotowani. Zaczęliśmy działać prężnie w kilku kierunkach. Pierwszym kierunkiem była pierwsza pomoc medyczna. Obok ratusza w Iwano-Frankiwsku postawiliśmy duży namiot, gdzie w pierwszych dniach pełnoskalowej wojny trzy razy dziennie odbywały się szkolenia z nadawania pierwszej pomocy medycznej.

Również przy ratuszu postawiliśmy duży namiot z dwoma kuchniami polowymi, gdzie gotowaliśmy jedzenie dla lokalnej obrony terytorialnej oraz magazynowaliśmy artykuły żywnościowe, które były potrzebne dla gotowania.

Od razu po wybuchu wojny postanowiliśmy też, że musimy pomóc tym ludziom, którzy zostali uchodźcami przez ten los, więc na granicy w Krakowcu postawiliśmy kuchnię polową i gotowaliśmy tam non stop jedzenie, po prostu przez całą dobę. Od nas pojechała ośmioosobowa ekipa, wydawaliśmy tam jedzenie. Daliśmy radę zrobić to bardzo szybko, bo po 3 godzinach od naszego przyjazdu już była gorąca herbata i naprawdę było to bardzo potrzebne, bo kolejki na szczycie sięgały 15 kilometrów. To były same matki z dziećmi, więc na okrągło płacz, na okrągło zimno. W nocy temperatura spadała do minus 7 stopni. Przez dwa tygodnie mieliśmy tam dyżur. Potem gotowaliśmy już nie codziennie, a obecnie ta kuchnia jest zakonserwowana, no i czekamy na rozwój sytuacji. Jeżeli się przyda jeszcze, to będziemy też gotować.

Wolontariusze Służby Maltańskiej z pomocą w Krakowcu (Fot. Archiwum Maltańskiej Służby Pomocy)

Jeszcze jeden kierunek naszej działalności, to mamy bardzo duży magazyn koło miasta i też otrzymujemy pomoc od naszych partnerów, zarówno z Polski, jak i innych krajów Europy. Segregujemy tę pomoc i staramy się wysyłać na sam przód rzeczy niezbędne dla wojska i uchodźców.

Czy dużo jest osób chętnych pomagać?

Chętnych jest dużo, ale mamy swoją sieć wolontariuszy Służby Maltańskiej, którzy są wychowani u nas. Osobiście ja, mam teraz 30 lat, przyszedłem na Służbę Maltańską, kiedy miałem 12 lat. Także więcej niż pół życia działam, jestem już nauczony, wiem, co mam robić, nikt nie musi mi mówić co i jak. Zatem każdy zna swoje miejsce w szeregu i każdy działa.

Jak ludzie reagują na Waszą pomoc?

Ludzie bardzo dobrze reagują na naszą pomoc dlatego, że nasza organizacja, powiem nieskromnie, jest bardzo duża, bardzo prężnie działa i zna się na tym, co robi. Możemy okazać bardzo jakościowo dobrą pomoc. Przekazujemy też kuchnie polowe do miejscowości, gdzie toczą się walki, szkolimy osób, które mają pracować na kuchniach polowych, sprowadzamy rzeczy specjalistyczne, których potrzebują nasi wojskowi. Znamy, co robimy i według mnie robimy to dobrze.

Wolontariusze Służby Maltańskiej z pomocą w Iwano-Frankiwsku (Fot. Archiwum Maltańskiej Służby Pomocy)

Do jakich miejscowości trafia ta pomoc i jakie są zapotrzebowania?

Tego akurat raczej bym nie komentował, gdzie dostarczamy. Zapotrzebowania zawsze są takie same. Zawsze są potrzebne samochody, zawsze są potrzebne opatrunki, agregaty prądotwórcze, lampki, powerbanki, telefony komórkowe, racje, takie różne rzeczy. To zawsze było potrzebne i będzie potrzebne. Akurat moi znajomi, nie ze Służby Maltańskiej, zbierali pieniądze na samochód. Wysłali ten samochód na przód i za dwa dni otrzymali zdjęcia, że tego samochodu już nie ma, ale swoją robotę zrobił, bo nim przetransportowano ludzi spod ostrzałów.

Jakie perspektywy? Dalej planujecie pomagać uchodźcom, wojskowym, czyli ten sam kierunek działalności?

Wszystko, co robimy, tylko się rozwija. Myślimy, co możemy robić dalej, jak optymalizować naszą pracę, czyli powiedziałbym, że to nie zanika, a rozwija się jeszcze bardziej, otwieramy nowe kierunki działalności i działamy.

Co powoduje, że ludziom chce się pomagać? Co osobiście Ciebie motywuje?

Osobiście mnie motywuje to, że mogę się przyczynić do tej pomocy. Pracuję nauczycielem, więc do wojska na razie nas nie biorą, ale też nie mogę stać obok tego, co się dzieje w naszym kraju. Dlatego prężnie działam i to też daje mi odczucie takiej satysfakcji z tego, że nie siedzę na miejscu, a coś robię i też się przyczyniam do naszego zwycięstwa. Myślę, że każdy chce w jakiś sposób pomagać, żeby Ukraina zwyciężyła jak najszybciej.

Dziękuję bardzo za tę rozmowę.

Partnerzy

Współpraca

Partnerzy medialni


Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów

Up