Fot. Danuta Stefanko
Mijają dziesięciolecia, nawet całe stulecia, a ludzie wciąż nie nauczyli się unikać błędów swoich przodków. Hasło „nigdy więcej”, wypowiadane w kontekście okrutnej i krwawej II wojny światowej, zostało złamane przez pełnowymiarową rosyjską inwazję na Ukrainę. W XXI wieku miasta są równane z ziemią, giną setki, tysiące cywili, jednak nawet w tak trudnych warunkach ludzie próbują szukać możliwości normalnego funkcjonowania.
To, że nasi przodkowie przetrwali okres okupacji, daje nadzieję i otuchę. O tym, jak wyglądało życie codzienne mieszkańców dawnego Stanisławowa pod okupacją sowiecką i niemiecką w okresie II wojny światowej pisze dr Piotr Olechowski w książce „W cieniu dwóch totalitaryzmów. Życie codzienne na ziemi stanisławowskiej 1939-1944”. O publikacji opowiedział dr Adam Ostanek, profesor Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie w rozmowie z Danutą Stefanko.
Naukowcy rzadko się skupiają na rzeczach nieistotnych w kontekście geopolitycznym, mianowicie na życiu codziennym przeciętnych ludzi. Dr Piotr Olechowski porusza właśnie tę tematykę, a więc jak to życie mieszkańców Stanisławowa wyglądało w okresie okupacji sowieckiej i niemieckiej?
Tego typu publikacje stanowią duże wyzwanie dla badacza. Łatwiej jest podjąć daną tematykę w ujęciu bardzo ogólnym – napisać o życiu codziennym pod całą okupacją. Gdy chcemy zgłębić temat miasta bądź regionu, to wymaga od badacza dotarcia do źródeł bardzo szczegółowych i konfrontowania wielu informacji, gdyż z każdą okupacją wiążą się działania propagandowe. Na przykład czytając materiały prasowe, trzeba próbować odnaleźć ukryty przekaz, prawdę.
Fot. hromadske.radio
Książka mówi o brutalności wojny, o działaniach propagandowych aparatu sowieckiego i nazistowskiego. Okupant sowiecki próbował uchodzić za tego dobrego, za tego, który przyszedł wyzwolić ludzi, zadbać o prawa obywateli. W tej materii Niemcy byli zdecydowanie mniej obłudni. Jeżeli mieli zamiar mordować ludzi, to nie wytaczali im procesów, nie próbowali nikomu wmówić, że to są źli ludzie, po prostu ich zabijali i obwieszczali o tym publicznie.
Pokazano też, w jaki sposób obydwaj okupanci starali się wykorzystać istniejące napięcia narodowościowe dla własnych interesów, czyli ta stara rzymska zasada „divide et impera” – „dziel i rządź”. Dr Piotr Olechowski porusza również kwestie reakcji ludności na wybuch wojny i wkroczenie Armii Czerwonej, a później na zmianę okupanta. Pisze o zmianach administracyjnych, sytuacji na prowincji, głodzie, handlu, edukacji. Porusza tematy dotyczące gospodarki, przemysłu, ochrony zdrowia, jeńców wojennych oraz problemów społecznych.
Publikacja jest o tyle ciekawa, że pozwala nam wskazać na podobieństwa i różnice dwóch okupacji. Każdy z nich był okupantem, każdy dążył do likwidacji warstw przywódczych poszczególnych narodów, do likwidacji tego, co pozostawiła w spuściźnie II Rzeczypospolita, ale każdy z nich robił to różnymi metodami, przy użyciu odmiennych działań propagandowych.
Fot. kufer.media
Myślę, że ta książka jest szczególnie ważna teraz, kiedy od 10 lat trwa wojna na Ukrainie. Wielu osobom może się wydawać, że, jak jest wojna, to nie ma miejsca na normalną codzienność, na przykład wyjście na spacer. Ta książka potwierdza, że nawet w warunkach okupacji, w warunkach wojennych, trzeba żyć dalej. W każdej wojnie najwyższą wartością pozostaje życie człowieka.
Życie człowieka jest najważniejsze, ale ważny też jest pewnego rodzaju komfort psychiczny. Na początku jest coś takiego, jak szok, niedowierzanie, załamanie, codziennie kilkudziesięciokrotnie zadawane sobie pytanie: „co dalej?” – po czym mamy do czynienia z sytuacją, kiedy ludzie, chcąc służyć swemu państwu, próbują zachować równowagę psychiczną.
W momencie, kiedy wojna się zakończy, bo każda wojna musi się kiedyś skończyć, państwo będzie potrzebowało ludzi, aby to państwo odbudować, tych, którzy będą projektowali i tworzyli domy, ale też będzie potrzebowało nauczycieli, którzy będą edukowali dzieci. Nie sztuką jest się załamać.
Ta publikacja nam pokazuje, że ludzie w całym okrucieństwie, jakie ich otaczało, w tych wszystkich próbach poróżniania ich przez obydwu okupantów, starali się zachowywać odruchy obronne i mimo wszystko, na przekór temu, co się dzieje, żyć normalnie. To jest to odwieczne pytanie, czy chodzący do kina albo czytający gazetę, to już kolaboranci okupanta, czy jeszcze nie. To jest trudne pytanie.
Fot. Instytut Pileckiego
Jak radzili sobie z emocjonalnym stresem i wojennym ciężarem ludzie w okresie II wojny światowej?
W książce wymienione są najważniejsze elementy życia codziennego. Były to spotkania w kawiarniach, w restauracjach, wyjścia na spacer, aktywność sportowa. To, co chyba najbardziej budziło kontrowersje, szczególnie wśród Polaków i polskiego podziemia, to słynne powiedzenie: „tylko świnie siedzą w kinie” i kwestia czytania tak zwanej prasy gadzinowej.
Rzecz jasna, zupełnie inaczej wyglądało życie codzienne w mieście, a inaczej na wsi. W mieście łatwiej było tę wojnę i okupację przeżyć, niż na wsi. Na wsi brakowało tych wszystkich rozwiązań alternatywnych dla zachowania normalności. Była tylko codzienna praca, często głód, bieda, perspektywa tego, że trzeba oddać określoną ilość swoich płodów rolnych w ramach kontyngentu, groźba wywózek. W mieście człowiek był bardziej anonimowy, był się w stanie ukryć.
Trzeba pamiętać, że mimo okupacji ludzie dawali sobie jakoś radę. Rozpoczynały się przecież związki, ludzie się zakochiwali, rodziły się dzieci. Każdy próbował jakoś żyć. Publikacja pokazuje od podszewki wszystkie te aspekty życia codziennego, problemów, z jakimi przeciętny obywatel musiał się przez te pięć lat okupacji borykać.
Tekst: Danuta Stefanko